Niedawno wykupilem karnet na silownie, znaczy sie na fitness, sa one czesto odwiedzane zarowno przez mezczyzn, jak
rowniez przez kobiety. Moda na "bycie
fit" jest popularna juz kolejny sezon, zas nikt inny jak wlasnie kobiety,
sa podatne na takie bzdury. A wiec, cwicza ostro i zawziecie. Kobiety maja
jednak te przewage nad mezczyznami, ze przychodza one faktycznie po to,
aby cos zmienic w swym wygladzie. Natomiast wiekszosc mezczyzn, jakich
mozna napotkac w tego typu miejscu, nie ma zadnej faktycznej potrzeby
cwiczen - za to maja dziwaczna koniecznosc porownywania swych wymiarow
masy ciala z innymi mezczyznami. Nie wmowicie mi, ze byk 150 kilogramow
zywej wagi, z obwodem w lapie ok. 50 cm potrzebuje cwiczen. Nie
potrzebuje. Za to lubi sie porownywac, jak to samiec. Testosteron mu z
butow wyskakuje, wiec idzie na silownie i toczy wzrokiem zwyciezcy po tych
zdechlakach, ktore okupuja poszczegolne maszyny. Tak, on tu jest krolem;)
Wiele w zyciu znaczy dla mnie muzyka. Od pewnego czasu slucham, solo piano, czyli muzyke grana, powiedzmy na fortepianie.
Lubie rowniez: prodigy, gentlemen, gorillaz, appocaliptica; z polskich pasuje mi Brodka, Turnau, Kaczmarski.
A czy odnajdziesz "sub aqua maledicere..." w muzyce ogni sztucznych?